Pojechaliśmy w polskie, piękne Tatry! To był ostatni taki wolny weekend. Wkrótce miała zacząć się poważna praca na pełen etat, nauka do ostatecznego egzaminu magisterskiego oraz po prostu poważniejsze życie… Dobra, trochę się zagalopowałem. Nie, nie zamierzam rezygnować z podróży w wolnych chwilach…. Znacie mnie za dobrze!
Wyjazd zaplanowaliśmy pod naszego przyjaciela ze studiów – zapracowanego Mateusza, rodowitego górala (tak, mówi biegle przynajmniej w dwóch językach znanych powszechnie w Polsce, i nie mam na myśli angielskiego , a polski i góralski). Mateusz w wolny dzień od obowiązków pragnął pójść w wysokie Tatry, spać w schronisku na karimatach i wrócić następnego dnia do Zakopanego. Taki pomysł był dla mnie świetnym planem. Nieco inaczej myślał Kuba, który poprzedniego wieczora wrócił z weselnych poprawin. Razem z Mateuszem nie mieliśmy wyjścia, podporządkowaliśmy się „najsłabszemu”. Z nocowania w schronisku wysoko w Tatrach, pozostało nam nocowanie w „pięknej chałupeczce” w Bańskiej Niżnej. A Wysokie Tatry pierwszego dnia zastąpiliśmy widokiem na Giewont z Sarniej Skały.
/kliknij w miniaturkę zdjęcia, aby powiększyć/
Pierwszy dzień wyglądał więc następująco. Dość późno, bo po godzinie 10.00 wyjechaliśmy z zakorkowanego Krakowa. Mateusz odebrał nas w Nowym Targu, skąd tajemnymi skrótami, znanymi tylko najprawdziwszym ludziom gór dotarliśmy szybko na parking pod Doliną Strążyską. Na Sarnią Skałę (1377 m n.p.m.), zwaną dawniej Małą Świnicą i penetrowaną przez poszukiwaczy skarbów, doszliśmy przyjemnym, spacerowym szlakiem. Jak to zawsze bywa, apetyt rośnie w miarę jedzenia… chcieliśmy zobaczyć tego dnia trochę więcej. Do zachodu słońca było jeszcze daleko, więc w drodze powrotnej odbiliśmy na krótki szlak pod wodospad Siklawicę (wysokość 23 m). Głodni zeszliśmy do samochodu. Tam zaś czekała nas uczta! Dosłownie.
Na początek odwiedziliśmy karczmę Żabi Dwór, przy samym wyjściu ze szklaków w Dolinie Strążyskiej. Zamówiona góralska kwaśnica z żeberkiem była tak syta, że spokojnie zastępować mogłaby cały obiad… a to przecież dopiero początek. Z Żabiego Dworu zapamiętam z pewnością ścianę pełną drewnianych zegarów oraz wszędobylskie obrazy i zdjęcia w lekko niemodnej już sepii (tam jednak wszystko wyglądało magicznie). Żeby dać odsapnąć naszym brzuchom pojechaliśmy na Krupówki, tak jak te wszystkie turysty – można by pomyśleć. Jednak góral zabrał nas do STRH Cafe&Gallery, gdzie dobre piwo uzupełniał widok na zakopiański deptak. Trzeci i najważniejszy punkt wieczoru stanowiła zdecydowanie wizyta w Restauracji Regionalnej Bąkowa Zohylina Niźnio przy ul. Piłsudskiego 6. Warto zapamiętać ten adres! Naprawdę! Każdy, kto kiedykolwiek planuje pojechać do Zakopanego radzę wziąć TERAZ notatnik w telefonie bądź notes z ważnymi adresami i dodać tam tę restaurację. Typowo góralski klimat, kelnerzy w regionalnych strojach, kapela na żywo i to jedzenie. Ah, jak ja bym tam wrócił. Dla rydzów, dla kotleta z jelenia w sosie borowikowym, dla gulaszu z jelenia podawanego z kaszą gryczaną czy barana! Uwaga, rodziny 500+ i studenci – jest tam tanio! (Pamiętajcie, żeby zostawić napiwki, żeby kelnery się nie gniwały. Nie wiem czy musze przypominać, ale wolę to zrobić… w Polsce zostawia się przynajmniej 10% napiwku!). Do Bańskiej Niżnej wróciliśmy późno i szybko zasnęliśmy.
Dzień drugi był trochę lepiej zaplanowany. Dość rano, ale już wyspani, wyruszyliśmy w Dolinę Pięciu Stawów. Poranny deszcz skutecznie odstraszył turystów, choć mimo to na początkowej drodze nad Morskie Oko przewijały się tłumy. Szlak z asfaltowej trasy odbił tuż za Wodogrzmotami Mickiewicza na potoku Roztoka. Po chwili byliśmy już przy Siklawie – najwyższym wodospadzie w Polsce – a potem nad pierwszym z pięciu stawów! Za chwilę mijaliśmy kolejne, aż w końcu w Schronisku zjedliśmy obiad.
Na trasie spotkaliśmy dziewczyny z Torunia – panią nauczyciel Śmieszek (Lucyna przepraszam, ale musiałem), Kasię oraz Kingę, które poprzedniego dnia siedziały z nami przy jednym stoliku w restauracji Bąkowa Zohylina Niźnio! Ah, jaki ten świat jest mały.
Ze Schroniska w Dolinie Pięciu Stawów Polskich już w szóstkę poszliśmy nad Morskie Oko oraz zeszliśmy na parking. Wracając, mijaliśmy spektakularny zachód słońca. Zobaczcie zresztą te zdjęcia…
W ramach podsumowania napiszę tylko jedno zdanie. Polska jest niesamowicie piękna! Zgadzacie się? Dajcie znać w komentarzu.
Polskie gory sa niesamowicie piekne 🙂
PolubieniePolubienie
jest cudowna!!
PolubieniePolubienie
potwierdzam!
PolubieniePolubienie
Polska jest piękna, a Tatry w szczególności ♥ Można tam ciągle wracać i nigdy nie ma się dość 😉
PolubieniePolubienie
od dziecka chętnie, a teraz coraz chętniej…
PolubieniePolubienie
No racyj !!!
PolubieniePolubienie
🙂
PolubieniePolubienie
Przepiękne 🙂
PolubieniePolubienie
🙂 cieszę się
PolubieniePolubienie
Genialne fotki! Z przyjemnością je oglądałam i przypominałam sobie swoją wycieczkę w Tatry! 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Fajna relacja i super zdjęcia – oczywiście zgadzam się w 100% – Polska jest piękna
PolubieniePolubienie