Yellowstone cz.1

dnia

3 dniowa wycieczka do Yellowstone. Co zobaczyć w parku oraz okolicy? Kiedy pojechać? Gdzie tanio przenocować? Co zabrać ze sobą? I w końcu, ile to wszystko kosztowało? Yellowstone w trzy dni! Ponad 10 tysięcy gejzerów, gorących źródeł, fumaroli i wulkanów błotnych oraz wielki kanion, stada dzikich zwierząt na wyciągnięcie ręki, strach przed grizzly, możliwość obserwowania gwiazd. Jednak nie ważne, co przyprowadziło nas do parku – to wulkanizm wpłynął na wszystko, co tam widzimy. A można zobaczyć wiele…

O tym, że Yellowstone jest jednym z punktów na mojej MUST SEE liście pisałem przed kilkoma dniami. Planowanie wyczekiwanej podróży zaczęło się spontanicznie, około dwóch/trzech tygodni przed wyjazdem, a inicjatorem była koleżanka z Łodzi. Jednego wieczoru sprawdziliśmy wolne terminy na campingu w środku parku. Drugiego dnia każdy z naszej pięcioosobowej grupy, tj. Kasia Koper, Dominika, Agnieszka, Kuba i ja, załatwiał wolne u swojego managera. Trzeciego zarezerwowaliśmy i camping, i auto do wypożyczenia. Poszło dość gładko.

Kilka dni później zasugerowałem napisanie na tablicy w zapleczu SPA informacji o naszym wyjeździe i pytanie o możliwość pożyczenia nam GPS, namiotu. Zaskoczeniem była natychmiastowa odpowiedź naszych masażystek, które zaopatrzyły nas w dosłownie wszystko! Namiot, śpiwory, materace, pompki, kuchenkę gazową z grillem, naczynia, ciepłe ubrania (niezbędne, nawet w środku lata!), dużo ciepłych ubrań, rękawiczki, czapki zimowe itp. Wielkie dziękujemy!

Zanim dojechaliśmy do Parku Narodowego Yellowstone zahaczyliśmy o inny park – rezerwat przyrody Craters of the Moon, Księżycowe kratery (stan Idaho, 18 mil na południowy zachód od miejscowości Arco, przy drodze US 20/26/93). Rezerwat swą nazwę zawdzięcza geologowi Haroldowi T. Stearns, który w 1923 roku opisał ten teren tak: „ciemne kratery i zimna lawa, niemal pozbawione roślinności, podobne do powierzchni księżyca widzianego przez teleskop”[1]. Należy wiedzieć, że krajobraz kraterów na księżycu jest wynikiem uderzeń meteorytów, a nie wulkanizmu, który to wpłynął na wygląd Craters of the Moon. Rok później, w 1924r. teren ten za sprawą prezydenta Stanów Zjednoczonych Calvina Coolidge został uznany za pomnik narodowy (ang. national monument).

DSC02352

Dziś możemy spytać, gdzie te wulkany? Większość zastygłej lawy, po której ostrożnie chodziliśmy ze względu na ostrość skał, wylał nie jeden wulkan, a seria głębokich pęknięć już 15 tysięcy lat temu, natomiast najmłodsze erupcje wystąpiły zaledwie 2000 lat temu (to naprawdę niewiele!). Ta działalność geologiczna miała znaczący wpływ na obecny wygląd – wielki ocean czarnych skał.

Zabrałem kawałek lawy ze sobą!

W rezerwacie zobaczyłem swój ulubiony typ lawy (ze względu na kształt), lawę pahoehoe (czytaj: pa-hoj-hoj) i wiele innych. To, co zrobiło na mnie największe wrażenie był tunel lawowy. Wyobraźcie sobie, że lawa (o niskiej lepkości) płynie sobie tworząc zagłębienie, topi skały położone niżej, dno tunelu obniża się, a zimne powietrze ostudza jedynie wierzchnią część, która zastyga. Tak powstaje tunel lawowy. W Craters of the Moon natura stworzyła przynajmniej cztery takie tunele, nazwane Dewdrop, Boy Scout, Beaty i Indian Tunnel – z najdłuższą, ponad 1,6-milową ścieżką turystyczną. Jeżeli zdajemy sobie sprawę z tego gdzie jesteśmy, nasze przeżycia są zdecydowanie wzmocnione, gdyż widzimy nie tylko czarne skały. Cieszę się, że jestem studentem geoturystyki AGH.

Pa-hoj-hoj.

DSC02399

DSC02404

DSC02413

DSC02414

DSC02410

DSC02406

Poza mroczną scenerią rezerwat przygotował dobrze wyposażone centrum dla zwiedzających (ang. Visitor Center) z muzeum, kempingiem, toaletami oraz stołami piknikowymi, a także tablice informacyjne na ścieżkach turystycznych. Miejsce warte odwiedzenia, a nawet porwania spodni (tak, Agnieszka chcąc zapozować do zdjęcia na jednej ze skał zrobiła sobie dwie dziury w spodniach).

DSC02377

DSC02380

DSC02389

W muzeum rezerwatu spotkaliśmy strażnika parku (ang. rangers), który słysząc nasze rozmowy – przywitał nas polskim „Cześć, jak się masz?”. Okazało się, że kobieta w trakcie studiów uczyła się polskiego przez jeden semestr. Miła niespodzianka.

DSC02347

Kto tu był? Koleś z Chełma.
Kto tu był? Koleś z Chełma.

Kilkadziesiąt mil dalej (ten odcinek prowadziłem auto, pierwszy raz w USA) dojechaliśmy do miasta Idaho Falls, gdzie w supermarkecie Walmart zaopatrzyliśmy się na dalszą podróż. Stąd prostą drogą wjechaliśmy od zachodu do Yellowstone. C. d. n.

DSC02430

DSC02442

[1] Craters of the Moon: A Guide to Craters of the Moon National Monument and Preserve, Idaho

8 Komentarzy Dodaj własny

  1. mam pisze:

    Dobrze,ze ktos wynalazl aparat fotograficzny,bo bez zdjec nie byloby dobrego przekazu.A wrazenia z ogladania sa niesamowite.Ciesze sie,ze udaje sie Wam realizowac plany.Czekam na II czesc 🙂

    Polubienie

  2. Magda pisze:

    Widać wpływ naszej kochanej uczelni! Geologia w jeden paluszku ! ☺

    Polubienie

    1. Karol pisze:

      Tak się bawi, tak się bawi AGH!

      Polubienie

  3. Martyna pisze:

    Nasi kochani podróżnicy :-*

    Polubienie

  4. annakroker pisze:

    Świetne zdjęcia! Również z chęcią zobaczyłabym Yellowstone, może kiedyś się uda 😀

    Polubienie

  5. Dasz pisze:

    W Anglii niedobór internetów, więc nadrabiam dopiero teraz.
    1.Jesteście tak słodcy i uroczy w tych zimowych czapeczkach, że nic tylko patrzeć.
    2.Wiedziaaaaaaaaaaaaaaaaaaałam, że tęsknisz za nami. My za Tobą też- X razy mocniej!!!!
    3.Wracaj, jest herbata i ciastko i co tam sobie jeszcze chcesz, tylko wróć już w końcu!!!!!!!
    4.Jestem ukontentowana możliwością czytania twojego bloga. Miałeś dobry pomysł. Jak zwykle 😉
    5.Dalej nie dostałam pocztówki, ale wcale się nie upominam.
    6.Zdjęcia mnie rozbrajają.
    7.Tęsknię i tęsknię i jeszcze raz tęsknię.

    Polubienie

    1. Karol pisze:

      Dasz, nie wolisz z jakiegoś Holiłudu? 🙂 Buziak!

      Polubienie

Dodaj komentarz